#relacja LSD pomogło przepracować mi rozwód

Zastrzeżenie! Psychodeliki są w dużej mierze nielegalnymi substancjami i nie zachęcamy ani nie tolerujemy ich używania tam, gdzie jest to niezgodne z prawem. Akceptujemy jednak przypadki nielegalnego używania narkotyków i uważamy, że oferowanie odpowiedzialnych informacji na temat redukcji szkód jest niezbędne do zapewnienia ludziom bezpieczeństwa. Z tego powodu niniejszy dokument ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa osób decydujących się na stosowanie tych substancji.

Substancja/Substancje: LSD

Mikrodawkowanie/Pełne dawki? Mikrodawkowanie + dwa tripy

Zdiagnozowane zaburzenie: brak

Który aspekt życia się polepszył : Samopoczucie, koncentracja, pewność siebie, większa empatia

Opis

Na wstępie nadmienie że korzystałem z psychodelików tylko w krajach gdzie to jest legalne i zakupione z legalnego źródła.

Pomysł na spróbowanie psychodelików powstał przypadkiem podczas oglądania jednego filmu paradokumentalnego na Netflixie “Życzymy udanej podróży”.

Zostawił parę wniosków, które zostały zamknięte w dyskusji po filmie i zapomniane przez prozę życia. Po paru miesiącach okazało się, że ja i przyjaciel otrzymaliśmy przypadkiem dostęp do LSD. Postanowiliśmy skorzystać z okazji.

Zanim to zrobiliśmy trochę (z naciskiem na trochę) zrobiliśmy research, by upewnić się, że jest to dla nas. Obydwaj mieliśmy etap w życiu, w którym uznaliśmy, że chcemy coś zmienić w życiu (u mnie to był rozwód) stąd decyzja zapadła, że spróbujemy. Podeszliśmy do tego inaczej niż np. do marihuany. Potraktowaliśmy to bardziej jako poznanie możliwości substancji, a nie jako stricte zabawę.

Zadbaliśmy o set i setting i ścieżkę muzyczną. Chciałem najpierw skorzystać z pełnego doświadczenia, aby znaleźć i przepracować rzeczy, które chciałbym zmienić, a następnie wykorzystać mikrodozowanie do lepszego codziennego funkcjonowania po rozwodzie.

Za mną dwa tripy i 2 miesiące mikrodozowania.

Jeśli chodzi o błędy to w pierwszym tripie błędem było wzięcie po godzinie kolejnej dawki (łącznie przyjęliśmy chyba z 300ug) ponieważ wydawało mi się, że nie działa i karton jest stary. O ironio 5min po przyjęciu drugiej dawki zaczęła działać pierwsza.

Sama pierwsza podróż obyła się bez bad tripa ale z perspektywy czasu, w którym nabywałem większej wiedzy o tripowaniu teraz wiem, że brakowało dyscypliny, którą powinienem mieć, by usiąść na jednym miejscu i z zamkniętymi oczami wejść w głąb siebie. Zamiast tego testowałem i doświadczałem wszystkiego oczami i uszami czego mogłem.

Raz byłem w jednym pokoju, raz w drugim, raz na balkonie a zaraz potem patrzyłem w lustro, a później na obraz na ścianie, który przybierał wspaniałe kolory i zachęcał do oglądania. To chodzenie i doświadczanie wszystkiego na raz sprawiło, że możliwość wejścia w głąb siebie zeszła na dalszy plan. Pamiętam, że tylko raz na chwile leżąc zamykając oczy miałem wizje, ale było to bardzo krótkie.

Drugi trip był po prawie dwóch miesiącach i ten sam przyjaciel zdecydował się być moim sitterem.

Nie wdając się w szczegóły myślę, że miałem bad tripa. Rozumiem przez to fakt, że na pewnym etapie podróży stojąc z nim i rozmawiając (znów błąd łażenia po domu) usłyszałem wcześniej przygotowaną piosenkę. Położyłem się i poprosiłem by puszczał ją kilkukrotnie.

Jak przez pstryknięcie palca, po zamknięciu oczu przeszedłem do najgorszych odczuć związanych z rozwodem. Od razu zacząłem płakać. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak płakałem. Było to niesamowicie smutne, ale jednocześnie też chciałem tych uczuć.

Chciałem płakać, przeżywać te emocje i cieszyłem się, że czułem się okropnie. Postanowiłem pójść w te emocje i je przepracować. Według mojego przyjaciela przez 30-40 minut leżałem i płakałem do dwóch piosenek.

Z perspektywy czasu czułem wtedy duże oczyszczenie wewnętrzne. Pamiętam że przy jednej piosence miałem wizualizację w której podnoszę na barkach błędy i znajduję w sobie siłę by mimo nich wstać, iść do przodu i dzwigać nie tylko siebie ale prowadzić innych jak na mężczyznę przystało.

Oczywiście ciężko opisać słowami to co przeżyłem w tej wizualizacji ale taki był jej sens.

Po tym tripie przez resztę dnia czułem dużą dawkę negatywnej melancholii. Nie pomógł fakt, że po tripie wieczorem zostałem w domu sam, co mnie jeszcze bardziej przybiło.

Jeśli chodzi o błędy związane z mikrodawkowaniem to jedynym jest kilkukrotne przekroczenie dawki komfortu. Czyli wziąłem 20-30ug. W te dni czułem się przewrażliwiony, tak bardzo chcialem skupić się jednocześnie na wszystkich zadaniach w ciągu dnia na raz, że nie potrafiłem zrobić niczego.

Byłem też bardziej w te dni wrażliwy emocjonalnie. W niektóre dni mikrodawkowania minusem było zbyt emocjonalne podejście do bodźców zewnętrznych. Np kłótnia pary na ulicy lub artykuł o zdradzie sprawiał, że płakałem.

Oczywiście odczułem też pozytywne odczucia związane z mikro. Przy dobrej dawce, łatwiej było mi skupić się na pracy i wykonywać pracę. Zadanie po zadaniu. Byłem bardzo na niej skupiony i jeśli chciałem chwycić za telefon to była to świadoma decyzja. Łatwiej też było mi zagadywać do dziewczyn na ulicy czy ludzi w moim otoczeniu np. na siłowni.

Podsumowując efekty na mikro i tripach. Mikrodozowanie dało mi w ogólnym rozrachunku lepsze samopoczucie, skupienie na pracy i większą empatię do ludzi (choć empatyczność tutaj to miecz obosieczny). A jeśli chodzi o trip to z perspektywy czasu uważam że są rzeczy które odkryłem podczas tripu które obecnie uczę się przepracowywać. A skoro takie znalazłem to trip należy uznać do udanych. Na pewno wrócę do tripu za jakiś czas.

Mój komentarz

W tej relacji potwierdza się zasadniczo większość rzeczy, o których albo wspominałem na blogu czy podcastach, albo są już wstępnie potwierdzone przez badania

  1. Setting podczas pracy z psychodelikami jest KLUCZOWY jeśli chce się mieć powtarzalne efekty. Powtarzalne nie znaczy oczywiście “takie same” bo każdy trip jest inny ale chodzi o to, że jeśli ktoś chce wglądu terapeutycznego to powinien skupić się na swoim wnętrzu, a nie na podziwianiu natury. Jedno oczywiście nie wyklucza drugiego (szczególnie u osób doświadczonych) ale mówimy tutaj o prawdopodobieństwie
  2. To co autor nazywa tutaj “bad tripem” zalicza się do “trudnych” ale niezwykle wartościowych terapeutycznie doświadczeń. Pomimo tego, że nie jest to przyjemne jak widać bardzo skuteczne jeśli chodzi o przepracowanie pewnych rzeczy. Zły “bad trip” w tym przypadku byłby gdyby autor tą piosenkę usłyszał na festiwalu wśród obcych sobie ludzi
  3. Zwróć uwagę na to, że autor pisze o tym, że pomimo że emocje były trudne to CHCIAŁ ich doświadczać. W terapii ACT nazywamy to elastycznością psychologiczną, a w języku potocznym “szczęściem”. Swobodny przepływ emocji bez jednoczesnego sklejania się z nimi sprawia, że nawet te “negatywne” uczucia nie są w stanie nas zranić, a są po prostu elementem bycia człowiekiem
  4. Melancholia po nie świadczy, że trip był nieudany. Stosunkowo dużo ludzi chwile po doświadczeniu może czuć się gorzej niż po nim. Po pierwsze trzeba być na to gotowym, po drugie umieć prowadzić to dalej, aby doszło do integracji i zmiany tego w coś pozytywnego
  5. Zbyt duża wrażliwość na niektóre bodźce po mikro WEDŁUG MNIE w tym przypadku nie jest czymś negatywnym. Tak duża intensywność świadczy o tym, że jeszcze w tym obszarze jest coś do przepracowania. W tym przypadku jeśli miałbym możliwość bezpiecznego settingu świadomie doświadczałbym tego typu emocji w celu głębszego ich zrozumienia. Mam na myśli oczywiście emocje związane z rozwodem

P.S Ty też możesz podzielić się z innymi (również anonimowo) swoją relacją. Po prostu napisz co dały Ci psychodeliki i wyślij na kontakt@terapianowoczesna.pl

Jest to ogromne źródło doświadczeń dla innych osób

5 3 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x