psychodeliki działanie

#relacja “Samoświadomość to jedno, zabawa zaczyna się jak trzeba ją wdrożyć w życie”

Zastrzeżenie! Psychodeliki są w dużej mierze nielegalnymi substancjami i nie zachęcamy ani nie tolerujemy ich używania tam, gdzie jest to niezgodne z prawem. Akceptujemy jednak przypadki nielegalnego używania narkotyków i uważamy, że oferowanie odpowiedzialnych informacji na temat redukcji szkód jest niezbędne do zapewnienia ludziom bezpieczeństwa. Z tego powodu niniejszy dokument ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa osób decydujących się na stosowanie tych substancji.

Substancje: grzyby, lsd, mdma, dmt, amanita

Microdosing/pełne dawki: oba

Zdiagnozowane zaburzenie: adhd, spektrum autyzmu, ddd, dda

Który aspekt się polepszył: zdrowie psychiczne, relacje, wartości, uzależnienia, zdrowie fizyczne, równowaga emocjonalna, nawyki, nastawienie do świata

Kontakt: saicadelicious@gmail.com

ps. brzmi ładnie a ja mam jeszcze tyle pracy przed sobą 😅

Opis

Samoświadomość to jedno, zabawa zaczyna się jak trzeba ją wdrożyć w życie 🙂

Swoją przygodę z psychodelikami zacząłem od LSD, miałem bardzo głęboki wgląd w to jak małym okruszkiem jestem we wszechświecie i poczułem za to ogromną wdzięczność, że mogę brać udział w takim przedsięwzięciu jak wielki wybuch.

Druga podróż była jednocześnie pierwszą terapeutyczną i pierwszą na grzybach. Zacząłem sobie uświadamiać proste rzeczy jakie mają codzienny wpływ na mnie, a na które nie zwracam uwagi, jak np. kolor ścian w pokoju.

Jak zobaczyłem że to pomaga, miałem etap podróżowania średnio co dwa – trzy tygodnie.

Ogarniałem w piątek wszystkie sprawy żeby mieć czysty umysł, w sobotę rano parzyłem dzbanek herbaty, przygotowywałem sobie kocyk, poduchę, kartki do notowania, playlistę odpowiednią i nurka w głąb siebie.

Niestety ilość wglądów była zbyt duża żebym wdrożył je w życie w czasie rzeczywistym – i to chyba był punkt w którym zaczęła się hiperinflacja ego.

Byłem przewrażliwiony na swoim punkcie i jestem mega wdzięczny moim bliskim że przetrwali ze mną ten etap 🙂

Na szczęście do tego momentu udało mi się wypracować nowe nawyki, samotne spacery, medytacja, poprawiłem odżywianie, zacząłem się interesować psychologią, zgłębiałem rozwój duchowy, starałem się kiedy mogłem robić oddechy wima hoffa i pamiętać o zimnych prysznicach.

Zrozumiałem jak wielki wpływ ma moje życie wewnętrzne na mój świat zewnętrzny. Z jednej podróży zanotowałem “posprzątane w piwnicy i na strychu”.

Wtedy z jeszcze nie uświadomioną nadpobudliwością wynikającą z ADHD rzuciłem się w ogarnięcie swojego życia łapiąc na to również nieuświadomiony autystyczny hyperfocus 🙂

Zająłem się sprawami które odkładałem przez lata. Podczas lądowania z jednej podróży wypisałem je sobie absolutnie wszystkie na kartkach, podzieliłem w kategorie i uprioretytezowałem skupiając się w pierwszej kolejności na tych które pasują do zasady 20% pracy / 80% efektu.

Mijały tak tygodnie, miesiące, ja nadal podróżowałem z różną częstotliwością i każda kolejna podróż przynosiła kolejne wglądy.

Któregoś razu patrząc na słusznej dawce LSD w lustro zobaczyłem swój cień z koncepcji struktury osobowości Junga.

Całą swoją nieświadomość, całą swoją mroczną stronę, każdą traumę, w tym te wyparte.

Dopiero następna podróż mnie złożyła w całość po tym doświadczeniu 🙂

Robiąc pierwszy growkit grzybów, pierwszy zbiór zjadłem niedosuszony i nie wiele zadziałał, nie wiedziałem jeszcze wtedy że z grzybami czasem tak jest że “przychodzą” do Ciebie kiedy chcą, więc następne zjadłem wysuszone, na pusty żołądek, zblendowane ze świeżutkim sokiem pomarańczowym i heroiczną dawką 6g.

Wtedy nauczyłem się obsługiwać “bad tripy” w praktyce. To co ludzie nazywają “bad tripami”, to po prostu bardzo głębokie wglądy przed którymi broni się nasz umysł w różny sposób.

Trzeba po prostu przyjąć ten wgląd i go zaakceptować a potem go zintegrować “na spokojnie”, najlepiej z kimś bliskim 🙂

Tamta podróż wyleczyła mnie z nerwicy lękowej, skutecznie.

Wszystkie doświadczenia i wnioski płynące z podróży nabrały tempa w momencie w którym zacząłem psychoterapię czyli po dwóch latach od pierwszych podróży.

Psychodeliki w połączeniu z psychoterapią nauczyły mnie obsługi samego siebie, zrozumienia swoich procesów myślowych i emocjonalnych w tym pokory, że wiem ile jeszcze nie wiem i każdy dzień jest okazją do nauczenia się czegoś nowego, a przede wszystkim że tak jak mamy wewnątrz, tak mamy na zewnątrz i zmianę zawsze należy zacząć od siebie bo czasami to co nam się nie podoba to tylko projekcja tego czego nie chcemy zobaczyć w nas samych.

Do zrozumienia że nie jestem ani swoim umysłem, ani swoimi emocjami ani swoim ciałem, tylko właścicielem i obserwatorem tych trzech podmiotów a akceptacja i równowaga między nimi to najlepsza droga do spokoju ducha.

Czas to tylko iluzja, patrzenie na dzisiaj z perspektywy doświadczeń z przeszłości jest tak samo błędne jak karmienie się wizją nagrody w przyszłości. Uważność powinna być skierowana na proces w którym najbliższa chwila z przyszłości zmienia się właśnie w przeszłość

To wszystko oczywiście pięknie brzmi, bo potem przychodzi zwykła codzienność i bycie po prostu człowiekiem. Żadne cudowne wglądy i górnolotne przemyślenia po żadnej substancji absolutnie nic nie zmienią, jeżeli nie wykonamy pracy nad sobą a to czasami bywa trudne ale zawsze warte wykonania 🙂

Mój komentarz

Mam podobne doświadczenia jak autor tej relacji

Również na pewnym etapie życia, gdzie tripowałem dosłownie co dwa tygodnie wystąpiła u mnie tzw. hiperinflacja ego. Ilość wglądów wniosków i przemyśleń jest olbrzymia jednak w kontraście z tym, że realnie nic się nie zmienia powstał u mnie mechanizm obronny polegający min. na przekonaniu, że widocznie coś ze światem i ludźmi jest nie tak skoro nie potrafią mnie docenić.

Przybierało to formę coraz większego wycofywania i zamykania się w sobie. Na szczęście mi, jak i autorowi udało się wrócić na ziemię. Jemu pomogła min. psychoterapia, która jest świetnym uzupełnieniem podróży psychodelicznych. 

Dodatkowo dwa cytaty pod którymi osobiście bym się podpisał 

‘’To co ludzie nazywają “bad tripami”, to po prostu bardzo głębokie wglądy przed którymi broni się nasz umysł w różny sposób.’’

I właśnie te wglądy często są najwartościowsze. Zresztą bad trip sam w sobie nie jest w stanie zrobić Ci nic złego jeśli mu na to nie pozwolisz

‘’To wszystko oczywiście pięknie brzmi, bo potem przychodzi zwykła codzienność i bycie po prostu człowiekiem. Żadne cudowne wglądy i górnolotne przemyślenia po żadnej substancji absolutnie nic nie zmienią, jeżeli nie wykonamy pracy nad sobą a to czasami bywa trudne ale zawsze warte wykonania :)’’

Co ważne ta praca nie kończy się tak naprawdę nigdy

Jeśli chcesz przesłać swoją relację skorzystaj z szablonu na dole tego wpisu.

4.9 8 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Gabi
Gabi
1 rok temu

Czy mógłbyś rozwinąć co rozumiesz pod pojęciem hiperinflacja ego?

saicadelicious
saicadelicious
1 rok temu
Reply to  Gabi

W telegraficznym skrócie: napuchnięte “ja”. Przeświadczenie, że wglądy równa się natychmiastowa zmiana a nie granularna praca. Poczucie, że zna się rozwiązania na każdy problem i każdy problem da się rozwiązać łatwo i już. Również wzmocnienie istniejących wad charakteru, w moim przypadku np. większa impulsywność ale też myślenie paranoiczne jako kompensata niskiej samooceny. Na tym etapie pracy z psychodelikami, substancje pokazały już “wszystko co najlepsze i wszystko co najgorsze” i trzeba samemu to obsłużyć. To też moment, w którym potrzeba podróżowania zaczyna konsekwentnie spadać.

2
0
Would love your thoughts, please comment.x